Zaktualizowano w dniu 3 lutego, 2025

Bangkok
Kanchanaburi
Ayutthaya
Chiang Mai
Chang Rai
Phuket
Koh Chang
Koh Lanta

Tajlandia to wielka miłość od pierwszego zjedzenia. Destynacja totalna, w której każdy znajdzie coś dla siebie – fenomenalne jedzenie, malownicze wyspy i plaże, piękną przyrodę, ciekawe historyczne miejsca do zwiedzania, nowoczesne miasta, przemiłych ludzi i niewysokie ceny. Marzyłam, aby tam jechać od kiedy zjadłam pierwszego Pad Thai’a. Lata temu, gdy w Krakowie panował azjatycki gastronomiczny mrok, a Molam jeszcze się  nie narodziło, prawdziwe tajskie jedzenie można było zjeść jedynie w Big Mango, niepozornej restauracji w Bronowicach, której dziś już nie ma. To chyba tam po raz pierwszy poczułam w pełni jak trzeba łączyć smak kwaśny, słony i słodki, żeby osiągnąć balans idealny.

Z początkiem 2020 wyruszyliśmy pełni ekscytacji w naszą pierwszą podróż do Krainy Uśmiechu. Kiedy już wszystkie media donosiły o epidemii Covid w Azji, my świętowaliśmy Chiński Nowy Rok i przeżywaliśmy przygodę życia. Krótko po powrocie COVID rozgorzał na dobre też w Europie, a my nie mogliśmy uwierzyć, że udało nam się zorganizować tę wycieczkę tuż przed wielkim lockdownem. Drugie podejście do Tajlandii miało miejsce w 2022 roku, kiedy wciąż obowiązywały gigantyczne obostrzenia (testy przed wylotem, po przylocie i po 7 dniach; noclegi w specjalnych hotelach i kwarantanna do momentu otrzymania wyniku testu). Zbieg różnych okoliczności zakończony odwołanym lotem w nocy w przeddzień wylotu, spowodował, że z wielkim smutkiem zrezygnowaliśmy z wyjazdu. Ale, że nie ma tego złego, do Tajlandii wróciliśmy w 2023 i spędziliśmy tam cudowne 2.5 tygodnia. 

W Tajlandii króluje (prócz Ramy X) filozofia Mai Pen Rai, który to zwrot w wolnym tłumaczeniu oznacza „nie ma sprawy”, „jak chcesz”, „nieważne”, ” nic się nie stało”. Mieszkańcy tego kraju tak właśnie podchodzą do życia, co w połączeniu z wszechobecną nauką buddyzmu sprawia, że możemy poczuć się jak w innym świecie. Nie sposób pozostać obojętnym, gdy wszyscy się uśmiechają, są mili i pomocni, niezależnie czy jest to elegancka pani w banku, czy sprzedawca na ulicy, który jedenastą godzinę stoi na upale nad gorącym wokiem. Tajowie wierzą, że karma wraca, więc całe życie spędzają na „zbieraniu” dobrych uczynków. 

Najlepszy czas na podróż do Tajlandii przypada na naszą jesień i zimę czyli od listopada do lutego, kiedy temperatury są stosunkowo najniższe i jest najmniej deszczu. Nie martwcie się – i tak będzie gorąco! Pamiętajcie, że nawet w tym okresie może zdarzyć się zachmurzenie i przelotny deszcz. Nas dorwał podczas zwiedzania Wielkiego Pałacu w Bangkoku w styczniu. Wiele osób podróżuje również poza tymi miesiącami, nawet w porze deszczowej, która wypada w nasze wakacje. Jeśli nie mamy innej opcji, można rozważyć wyjazd w mniej sprzyjającym terminie, gdyż zdarzają się tygodnie, kiedy deszcze są tylko przelotne, ale to już kwestia szczęścia. 

Nie ma dnia, żebym nie myślała jak bardzo chciałabym tam znowu pojechać, ale póki co z chęcią wrócę do Tajlandii przynajmniej wirtualnie. Poniżej mapka z miejscami, które odwiedziliśmy:

Rady Praktyczne

Do Tajlandii nie jest wymagana wiza (chyba że planujemy zostać tam dłużej niż 60 dni), ale pamiętajcie, że Wasz paszport musi być ważny co najmniej 6 miesięcy od daty wjazdu. Strona gov.pl podaje, że przy wjeździe może być wymagane okazanie biletu powrotnego oraz dowodu posiadania środków finansowych w wys. 10 000 THB na osobę, a także innych dokumentów potwierdzających charakter wizyty (rezerwacja hotelowa, plan podróży, zaproszenie itd.). W praktyce przy kontroli paszportowej faktycznie pytali o hotel, w którym się zatrzymujemy, ale nie było to weryfikowane.

Na wielu stronach pojawiły się niedawno doniesienia, o dodatkowym wymogu elektronicznej autoryzacji podróży (ETA). Komunikat na stronie rządowej z dnia 1 grudnia 2024 natomiast jasno stwierdza, iż termin wprowadzenia ETA dla podróżujących do Tajlandii został przesunięty na połowę 2025 roku.

Jeśli chodzi o gotówkę to najlepiej zabrać ze sobą dolary amerykańskie, które na miejscu wymienimy na lokalną walutę. Gotówkę zawsze trzeba mieć przy sobie, bo w wielu miejscach nie zapłacimy kartą (np. stoiska na ulicy, street food). My korzystaliśmy też sporo z Revoluta (płatności kartą, aplikacja Grab, płatności za niektóre hotele). Pamiętajcie o targowaniu się – wszelkie zakupy na stoiskach, straganach, targach, jak również przejazdy lokalnymi taksówkami czy tuktukami, wymagają mocnego charakteru i mocnego zbijania ceny. Przed rozpoczęciem procedury, dobrze jest wiedzieć ile coś powinno kosztować w rzeczywistości lub w ostateczności ile chcemy za to zapłacić. Można zacząć od podania 50% ceny wyjściowej. 

Lokalną kartę SIM z pakietem internetu bez problemy można nabyć na lotnisku w Bangkoku. Jest tam spory wybór ofert różnych operatorów w racjonalnej cenie, a sprzedawcy pomogą nam zainstalować nowa kartę w telefonie. Kartę można też kupić w każdym sklepie (np. w słynnym 7-Eleven).  My zawsze zabieramy ze sobą dodatkowego IPhone’a, do którego wkładamy lokalną kartę i z którym łączymy się z naszych telefonów za pomocą hotspota. W większości hoteli i knajpek jest WIFI, więc warto podłączać się do sieci. 

Ubezpieczenie wykupiliśmy w Axa Thailand i niestety musieliśmy z niego skorzystać, ale wszystko przebiegło bezgotówkowo i bezproblemowo.

Kultura i obyczaje

Pamiętajcie, że Tajlandia to monarchia konstytucyjna, a postać króla (obecnie Rama X) odgrywa tutaj ogromną rolę. W 2016 roku, po śmierci ukochanego króla Ramy IX, który zasiadał na tronie przez 70 lat, kraj pogrążył się w żałobie, która trwała ponad rok. Za złamanie tzw. kodu 112 czyli obrazę rodziny królewskiej można trafić do więzienia na długie lata. Obrazą może być niepochlebna wypowiedź w internecie, prześmiewczy komentarz w social mediach, rozpowszechniane satyrycznego wizerunku króla, a nawet jak się okazuję, obrażanie jego psa… Jako, że wizerunki króla i rodziny królewskiej można spotkać  na każdym kroku, sugeruję odnoszenie się do nich z szacunkiem 🙂  

Dla przyjezdnych może być zaskoczeniem, że tajski hymn narodowy odgrywany jest w miejscach publicznych dwa razy dziennie – o godzinie 8.00 i 18.00. Tajowie, którzy słyną z patriotyzmu, zawsze wstają lub zatrzymują się, żeby wysłuchać go z szacunkiem do końca. Do dobrego tonu należy pójście w ich ślady.

kraju buddyjskim przyjdzie spotkać Wam wielu mnichów (poznacie ich po pomarańczowych szatach), którzy darzeni są ogromnym szacunkiem. W Tajlandii każdy mężczyzna powinien choć raz w życiu na parę tygodni zostać mnichem. Uważa się, że dopiero to doświadczenie czyni go dojrzałym i kompletnym. Mnichom nie wolno dotykać, a nawet siadać obok kobiet, więc jeśli należycie do płci pięknej, to zachowajcie należyty dystans. We wszystkich środkach lokomocji są miejsca przeznaczone wyłącznie dla mnichów i nie należy ich zajmować. 

Tajlandia to kraj niesamowitych świątyń, których jest ponoć ok. 40 tysięcy (kilka razy więcej niż kościołów w Polsce). Przy ich zwiedzaniu obowiązuje odpowiedni strój – zakryte ramiona i kolana. Polecam zawsze mieć przy sobie długą chustę, która możemy się owinąć, w przeciwnym razie będziemy musieli ją pożyczyć. Zdarzyło nam się być w miejscach, gdzie nie było takiej możliwości i kończyło się na kupowaniu specjalnej chusto-spódnicy na targu nieopodal. Dodatkowo przed wejściem do każdej świątyni obowiązkowo zdejmujemy buty. Podobnie przed wejściem do tajskiego domu, bardziej tradycyjnych sklepów, salonów masażu, a nawet rodzinnych hosteli. Najbardziej restrykcyjnym miejscem jeśli chodzi o ubiór jest Wielki Pałac w Bangkoku, gdzie chusta nie wystarczy, a nawet mężczyźni muszą mieć długie spodnie i rękawy do łokci. 

Chusta może się też przydać (zwłaszcza takim zmarzluchom jak ja) w miejscach, w których jest klimatyzacja. Podobnie mocnej klimatyzacji doświadczyłam chyba tylko w Nowym Jorku. Niską temperaturę uważa się za wyraz luksusu, więc w hotelach, sklepach, galeriach handlowych, ale też w pociągach czy autobusach wyższej klasy, jest naprawdę bardzo zimno. 

W Tajlandii na powitanie zamiast podawania ręki, składamy dłonie jak do  modlitwy i lekko się kłaniamy. Uważamy na stopy, które uważane są za nieczyste. Nie kierujemy ich w niczyją stronę, nie wskazujemy nimi i nie przechodzimy nad nikim. A przede wszystkim nie kierujemy ich w stronę Buddy. Jak już wiecie, Tajowie są zawsze pogodni i uśmiechnięci. Bardzo ważne jest dla nich, aby nie „stracić twarzy” (do tego stopnia, że uczą o tym w szkole), więc ich uśmiech może mieć oczywiście wiele oblicz (czasem również te smutne). Nie mniej jednak nieakceptowalne jest otwarte okazywanie złości czy niezadowolenia, nie mówiąc już o publicznym awanturowaniu się. Nie wyobrażam sobie, aby będąc w Tajlandii nie być uśmiechniętym od ucha do ucha, ale jeśli z jakiegoś powodu nie czujecie tego co ja, to z szacunku dla gospodarzy, postarajcie się powściągnąć negatywne emocje. 

Jak się poruszamy?

Tajlandia jest bardzo dużym krajem o powierzchni 513 000 km2, który zamieszkuje 72 miliony ludzi. Na szczęście transport jest tutaj znakomicie zorganizowany. Jeśli mamy zamiar trochę pozwiedzać, to najszybciej i najłatwiej będzie skorzystać z lotów wewnętrznych. Po Tajlandii latają m.in. Air Asia, Thai Airways, Nok Air, Thai Lion Air jak również VietJet Air. My najlepiej wspominamy przeloty linią Thai Smile, która niestety w 2023 roku zakończyła swoją działalność. Tajskie linie są z reguły bardzo porządne i oferują przekąski lub posiłki nawet na krótkich lotach. Ceny są atrakcyjne, zwłaszcza jeżeli podróżujemy tylko z bagażem podręcznym. 

Jeśli zależy nam na maksymalnym wykorzystaniu czasu, świetną opcją są nocne pociągi. My po całodziennym zwiedzaniu Ayutthay’i wskoczyliśmy do pociągu i rano obudziliśmy się prawie 700km dalej na północ – w Chiang Mai. Wybierając samolot, niestety zawsze stracimy pół dnia. Nocny pociąg jest bardzo wygodny, do naszej dyspozycji są łóżka rozkładane pod wieczór przez obsługę, czysta pościel, poduszka i kocyk. Jedynym mankamentem jest bardzo niska temperatura, ja spałam  we wszystkich ubraniach, w których w styczniu przyjechałam w Polsce na lotnisko, w kurtce, owinięta szalikiem i kocem niczym wielkie burrito 🙂 Rano w pociągu można oczywiście wypić kawę i zamówić śniadanie – w końcu jesteśmy w Tajlandii! Pamiętajcie, żeby kupić bilety z wyprzedzeniem, zwłaszcza te w pierwszej klasie (z osobnymi przedziałami) rozchodzą się bardzo szybko. 

Kolejnym sposobem na przemieszczanie się są wszelkiego rodzaju autobusy i busy (prywatne i rejsowe). Na stronie 12go.asia kupimy przejazd prawie wszędzie, a prywatni przewoźnicy często oferują opcję z dowozem do hotelu. Takim nocnym busem jechaliśmy z Bangkoku na Koh Chang, ale ta podróż nie należała do najwygodniejszych. Cała noc w małym busie i z małą ilością miejsca na nogi nie jest tym, co lubimy najbardziej. Z plusów – przepłynęliśmy promem i wykończeni, zostaliśmy dowiezieni pod sam hotel. Z kolei autobus VIP z Chiang Mai do Chiang Rai wyglądał kosmicznie i jechało się nim naprawdę luksusowo (aczkolwiek znowu w mrozie). 

Na koniec kilka słów chciałam poświęcić transportowi wodnemu, który w Tajlandii jest również bardzo rozwinięty. Mamy do wybory promy i rejsowe połączenia, jak również motorówki. Te drugie są zdecydowanie szybsze, ale też dużo droższe i tylko dla tych, którzy nie cierpią na chorobę morską. W przypadku nienajlepszych warunków pogodowych, może mocno rzucać, więc warto profilaktycznie połknąć odpowiednio wcześniej lokalny Aviomarin, sprzedawany w każdym 7-Eleven. 

Zostawiam Wam przykładowe ceny naszych przejazdów:

  • Przelot Chiang Rai – Bangkok: 1350 THB (159 PLN) / osoba – Thai Smile z bagażem rejestrowanym
  • Przelot Bangkok – Phuket 1400 THB (165 PLN) / osoba – Thai Smile z bagażem rejestrowanym
  • Nocny pociąg Ayutthaya – Chiang Mai: 2732 THB (321 PLN) / dwie osoby w drugiej klasie; rezerwowane przez 12go.asia (aktualna cena to ok. 240 PLN)
  • Bus Bangkok – Koh Chang 850 THB (100 PLN) / osoba – z Khao San pod sam hotel; rezerwowane przez 12go.asia
  • Autobus VIP Chiang Mai – Chiang Rai 360 THB (42 PLN) / osoba (42 PLN); rezerwowane przez 12go.asia
  • Motorówka Phuket – Koh Lanta 1500 THB (177 PLN) / osoba; rezerwowane przez 12go.asia
Na krótszych trasach, tam, gdzie transport publiczny zawodzi, zawsze można skorzystać z taksówek, których ceny są stosunkowo niskie. Aplikacja Grab sprawdza się znakomicie, ale w wielu miejscach działa również Bolt. Są też lokalne taksówki i tuktuki, czy też tzw., songthaewy w Chiang Mai, ale w nich zawsze trzeba się targować i ustalić z góry cenę za przejazd. Jedynie jeśli jesteście mistrzami w sztuce targowania się, uda Wam się wynegocjować cenę zbliżoną do tej w aplikacji. 
 
Jednym z najpopularniejszych środków lokomocji jest oczywiście skuter, ale pamiętajcie, że to, co dzieje się na tajskich drogach wymyka się wszelkim zasadom. Dodatkowo obowiązuje ruch lewostronny. Aby legalnie poruszać się skuterem, musicie mieć polskie prawo jazdy kat. A, a do tego międzynarodowe prawo jazdy. W przeciwnym razie ryzykujemy mandatem, tudzież będziemy zmuszeni dać wysoką łapówkę. Co więcej w przypadku jakiejkolwiek kolizji (a wierzcie mi, że zdarza się ich mnóstwo), ubezpieczenie nie pokryje strat, ani kosztów leczenia. 

Co jemy?

W Tajlandii miłość do jedzenia widoczna jest na każdym kroku. Ogrom stanowisk ze street foodem, targów, sklepów, barów i restauracji poraża. Mam wrażenie, że Tajowie jedzą zawsze i wszędzie i gdziekolwiek się nie udasz, na pewno nie zostaniesz z pustym brzuchem. Jeśli zapytacie lokalsów co to znaczy być Tajem, to usłyszycie: mówić po tajsku i jeść tajskie jedzenie. Miłość do rodzimej kuchni jest częścią tożsamości tego kraju.

Widać to nawet w języku, w którym istnieje wiele idiomów odnoszących się do jedzenia. Mówi się, że coś jest „jak limonka bez soku” czyli po prostu nudne, a osoby, które nie rozmawiają ze sobą w wyniku kłótni – „nie jedzą razem makaronu”.

Mimo, iż Tajlandia jako jeden z niewielu krajów z tego regionu, nigdy nie była okupowana przez obce siły, to na dzisiejszy kształt kuchni tajskiej wpłynęły bez wątpienia sąsiadujące państwa, takie jak Birma, Laos, Kambodża, Malezja, ale też Indie. Część produktów i technik (jak na przykład makaron, ale też gotowanie na parze i smażenie na woku) zostały przywieziona przez chińskich imigrantów wiele wieków temu. Z Zachodu z kolei przypłynęła papryczka chili, a Europejczycy (głównie Hiszpanie i Portugalczycy) przywieźli m.in. pomidory, kukurydzę czy też orzeszki. Centralnym produktem pozostaje (jak w większości kuchni azjatyckich) ryż, który jadany jest minimum raz dziennie. Uprawiany był na terenie Tajlandii właściwie od zawsze. Mówi się nawet, że to Tajowie zapoczątkowali jego uprawę. Na pewno jakościowo należy on do jednych z najlepszych na świecie. Podobnie jak np. w Wietnamie, tradycyjnym powitaniem jest zdanie „Czy jadłeś już ryż?”

Ogromną rolę odegrał i nadal odgrywa buddyzm (praktykowany przez 90% Tajów), który determinuje wiele aspektów życia, w tym również kulturę kulinarną. Jednym z najważniejszych obowiązków jest bowiem codziennie żywienie mnichów, którzy już o świcie pojawiają się na ulicach wszystkich miast i wiosek, serdecznie witani i obdarowywani paczkami z jedzeniem przez ich mieszkańców.

Kuchnia tajska jest uznawana za jedną z najlepszych na świecie i faktycznie bogactwo przypraw, aromatów, tekstur i smaków, powala na każdym kroku. Ja kocham ją za idealny balans pomiędzy smakiem słodkim, słonym, kwaśnym i ostrym. Na ten ostatni trzeba uważać, gdyż jest to naprawdę bardzo pikantna kuchnia, często nie do zjedzenia dla nieprzyzwyczajonego Europejczyka. Ze względu na zróżnicowany klimat i ukształtowanie terenu – kuchnię tajską dzielimy na 6 głównych regionów: Północny, Północno-Wschodni (Isaan), Centralny, Bangkok, Wschodni i Południowy. Każdy będzie charakteryzował się nieco innymi daniami i produktami. 

Przy tajskim posiłku jedzeniem oczywiście się dzielimy, co oznacza, iż zamawiamy wiele różnych dań i dodatków, które lądują na środku stołu. Każda osoba dostaje swoją miseczkę z ryżem, do której dokłada sobie dania ze wspólnej puli. Jedzenie jest czynnością społeczną, więc rzadko zobaczymy osoby jedzące samotnie. Je się w większych grupach, co jest fajne, bo pozwala spróbować dużej ilości dań. Co może być zaskoczeniem dla niektórych z Was, w Tajlandii jemy sztućcami. Pałeczki pojawiają się jedynie w chińskich restauracjach i są zarezerwowane dla dań w tym stylu. Ze względu na to, że jedzenie jest dostępne zawsze i wszędzie, i jest pyszne i tanie, Tajowie rzadko gotują w domu. Warto też pamiętać, że tajskie śniadanie odbiega od tego, które zwykliśmy jadać w domu. Może nim być wszystko – od ostrego curry z ryżem, przez pożywną zupę, czy też ryż lub makaron z mięsem. 

Bogactwo potraw jest niesamowite, więc poniższy spis to wybór tylko tych najbardziej znanych (a chwilami mniej znanych, ale za to polecanych).

Pad Thai

Najbardziej znane i lubiane na zachodzie danie kuchni tajskiej, choć w samej Tajlandii nie je się go codziennie. To smażony makaron ryżowy z jajkiem z dodatkiem mięsa, tofu lub krewetek. Idealnie łączy w sobie smak słodki, kwaśny i słony. Podawany w towarzystwie kiełków, limonki i orzeszków.

Curry

Zielone, czerwone i żółte curry to klasyki kuchni tajskiej. Przyrządzane z ręcznie robionej pasty (ze świeżych ziół, chili i kłączy), łączonej z mleczkiem kokosowym i warzywami, mięsem lub owocami morza. Danie bardzo ostre (zwłaszcza zielone!), podawane w formie gęstej zupy z ryżem jako dodatek.

Panang Curry

Rodzaj gęstego curry przygotowywanego na mleczku kokosowym z pasty z dodatkiem orzeszków. Jest jednocześnie słone i słodkie oraz mniej ostre niż typowe czerwone curry. Głównym składnikiem jest najczęściej wołowina. Jemy je z dodatkiem ryżu.

curry, food, dish

Massaman Curry

Korzenne curry, w którym wyczujemy nuty kardamonu, cynamonu czy anyżu. Kremowość zawdzięcza mleczku kokosowemu, jest również mniej ostre niż tradycyjne curry. Przyrządzane najczęściej z kurczakiem lub wołowiną z dodatkiem ziemniaków, cebuli i orzeszków.

Dry Curry (Kua Kling)

Sucha wersja tajskiego curry w formie stir fry, bez dodatku mleczka kokosowego. Danie przyrządza się najczęściej z pasty curry oraz mielonego mięsa, czasem smażone jest od razu z ryżem.

Tom Yum

Najbardziej znana tajska zupa tradycyjnie gotowana z krewetkami, grzybami, pomidorami, trawą cytrynową, kaffirem, galangalem i chili. Co ciekawe, w oryginalnym przepisie nie używa się do niej mleczka kokosowego. Istnieje mnóstwo wariacji Tom Yum w zależności od regionu Tajlandii. Smak jest ostry i kwaśny zarazem.

Tom Kha

Tajska zupa gotowana tradycyjnie na bulionie z kurczaka z dodatkiem mleczka kokosowego. Często dodawane są warzywa czy grzyby, a doprawiana jest galangalem, kaffirem, trawą cytrynową, kolendrą i sosem rybnym. Tom Kha ma bardzo świeży i lekko kwaśny smak.

satay chicken, peanut sauce, thai food

Satay

Szaszłyki w tajskim wydaniu, przyrządzane najczęściej z kurczaka lub wieprzowiny, marynowane w mleczku kokosowym z przyprawami. Podaje się je ze słodkim orzechowym sosem i sałatką z ogórka i czerwonej cebuli. Idealne danie dla osób, które preferują łagodne smaki.

Kurczak z nerkowcami

Kolejny klasyk i kolejne łagodne danie, które dobrze sprawdzi się również dla dzieci. Kurczak smażony jest z warzywami i orzechami nerkowca z dodatkiem sosu sojowego, ostrygowego i cukru.

Top View of Meat and Egg in Pan

Pad Kaprao

Ostre danie ze smażonego mięsa mielonego (zazwyczaj wieprzowina, ale zdarza się też kurczak) z papryczkami chilli, sosem sojowym i ostrygowym oraz dużą ilością tajskiej bazylii. Ma ona charakterystyczny, lekko anyżowy smak. Serwowane z ryżem i jajkiem sadzonym.

Sajgonki

Przede wszystkim smażone na głębokim tłuszczu, choć te świeże zawijane w papier ryżowy też spotkamy. W odróżnieniu od Wietnamu, w Tajlandii sajgonki smaży się w cieście drożdżowym. W środku znajdziemy mięso lub tofu, makaron vermicelli, marchewkę, kapustę, kiełki. Podawane są najczęściej z sosem śliwkowym.

Som Tam (Sałatka z zielonej Papai)

Najsłynniejsza tajska sałatka, totalnie uzależniająca. Przygotowywana z chrupiącej zielonej papai, marchewki, pomidora, zielonej fasolki, orzeszków, suszonych krewetek i dużej ilości chilli. Składniki łączone są w specjalnych wielkich moździerzach. Uwaga - ostrość zabija!

Sałatka z pomelo

Przepyszna sałatka z pomelo w roli głównej, podawana najczęściej z krewetkami lub kurczakiem. Do tego czerwona cebula, orzeszki, kokos i sos na bazie sosu rybnego, soku z limonki i cukru. I oczywiście dużo chilli.

minced pork, laab, isaan food

Laab / Laarb

Orzeźwiająca sałatka z mielonego mięsa z ogromną ilością świeżych ziół takich jak mięta, kolendra czy bazylia. Sos przygotowywany jest na bazie soku z limonki i sosu rybnego. Do tego oczywiście cebula i mnóstwo chilli. Dla efektu chrupkości posypywana prażonym zmielonym ryżem.

thai noodle, khao soi, thai northern noodle

Khao Soi

Słynna zupa z Chiang Mai na północy Tajlandii. Łączy w sobie wszystko - jest idealnie kremowa od mleczka kokosowego, lekko kwaśna od limonki i piklowanego musztardowca, chrupiąca dzięki smażonemu makaronowi podawanemu na wierzchu, ostra dzięki paście curry. Podawana najczęściej z kurczakiem i makaronem.

food, sausages, market

Sai Ooah (Kiełbaska z Chiang Mai)

Popularna w północnej Tajlandii kiełbaska wieprzowa doprawiana m.in. trawą cytrynową, galangalem, kolendrą, kaffirem, chilli i czosnkiem. Niekiedy dodaje się również czerwoną pastę curry. Jest bardzo aromatyczna, dostępna na ulicach, a spotkać ją możecie również pod nazwą kiełbaska z Chang Mai.

Top view of sushi and noodle dishes on wooden tray, perfect for food lovers.

Drunken Noodles (Pad Kee Mao)

Danie typu stir fry przyrządzane z szerokiego makaronu ryżowego z mięsem lub warzywami. Dopełnia je sos sojowy, ostrygowy i rybny, czosnek, chilli i tajska bazylia.

Ryba smażona w sosie chilli

Po tajsku Pla Tod Rad Prik to ryba smażona w całości na głębokim tłuszczu, idealnie chrupiąca, a następnie skąpana w słodkim sosie chilli. Super połączenie smaków oraz tekstur.

Mango and banana-filled pastries on plates, ready to enjoy. Perfect for dessert.

Roti

Słodkie danie uliczne, które spotkamy wszędzie. To nic innego jak tajskie naleśniki smażonego na masełku, chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku. Serwowane z przeróżnymi dodatkami, a najbardziej popularne są te z tajskimi mini bananami i mleczkiem skondensowanym. Ja kocham wersję z mango.

Miang Kham

Genialna przystawka lub przekąska, którą przygotowujemy sami, zawijając różne dodatki w liście betelu. Najczęściej są to kawałki limonki, szalotki, imbiru, prażone płatki kokosa, chilli, orzeszki ziemne i suszone krewetki. Przygotowane kęski polewamy słodko-kwaśnym sosem na bazie cukru kokosowego, zawijamy i zjadamy. Eksplozja smaków i kwintesencja Tajlandii!

A vibrant plate of vegetable fried rice garnished with fresh cucumber slices and lime, perfect for a healthy meal.

Smażony ryż

Proste danie ze smażonego ryżu z przeróżnymi dodatkami (mięso, warzywa lub owoce morza - często krewetki). Słone od sosu sojowego i rybnego, lekko kwaśne od limonki, pikantne od chili. Czasem podawane w wydrążonym ananasem z dodatkiem tego owocu - bardzo efektowne!

Morning Glory

Danie typu stir fry przyrządzane z tzw. Morning Glory czyli szpinaku wodnego. Szpinak smażony jest z czosnkiem, chilli i sosem ostrygowym. Podawane najczęściej jako dodatek, posypane prażonymi szalotkami.

Mango Sticky Rice

Słynny tajski deser, który składa się z żółtego mango podawanego z kleistym ryżem gotowanym w mleczku kokosowym. Całość serwowana jest z pysznym słodko-słonym sosem i posypana chrupiącą fasolą mung (lub czasem sezamem). Perfekcja, która uzależnia.

Khanom Bueang

Popularna przekąska uliczna w postaci małych chrupiących naleśników podawanych w formie taco, z miękką bezą i słodkim lub słonym (!) nadzieniem. Może to być krojony kokos, żółtka jaj lub np. szalotki. Warto spróbować!

Owoce

Ich bogactwo jest ogromne, a ze względu na klimat zawsze są pyszne. Spróbujcie tych, których w Polsce nie dostaniecie: smoczego owocu, duriana, chlebowca, longana, lychee, marakui, rambutana, mangostanu czy karamboli. Jeśli jesteście fanami mango to w Tajlandii smakuje ono jak nigdzie na świecie!

Zielone mango z chilli i solą

W Tajlandii często w formie przekąski pałaszowane są świeże owoce o chrupkiej konsystencji (jak np. zielone mango) posypywane przyprawą, która zawiera sól, cukier oraz chilli. Można je kupić w wersji "to go" na ulicy, jak również czasem w barach jako dodatek do alkoholu.

fruit juice, smoothie, ice

Soki i Smoothie

Można je kupić na każdym rogu, w każdej kawiarni, restauracji czy wózku na ulicy. Przygotowywane ze świeżych owoców, często niestety mocno dosładzane syropem cukrowym, miksowane z mnóstwem lodu. Są słodkie i zimne - idealne na upały! Nasz ulubiony to Mango Smoothie.

Plastikowy kubek z rurką z napojem z trzciny cukrowej

Sok z trzciny cukrowej

Świeżo wyciskany na naszych oczach i sprzedawany na licznych ulicznych stoiskach. Poznacie je po ogromnych kawałkach trzciny cukrowej rozłożonej wokół wózka. Sprzedawca przeciska je przez maszynę, często z dodatkiem kumkwatu dla zbalansowania słodkości. Sok jest słodki, ale mniej, niż się może wydawać. Na pewno wart spróbowania.

poop, coconut water, cocktail

Woda z kokosa

Kokosy sprzedawane są na ulicznych stoiskach, na naszych oczach rozłupywane tasakiem i podawane z rurką. Woda kokosowa jest bardzo zdrowa, dostarcza mnóstwa substancji odżywczych i elektrolitów. Co więcej, po wypiciu można wyjeść miąższ z środka kokosa (protip: warto zaopatrzyć się we własną łyżeczkę).